logo
 

Katoflix

A
A
A
 
Piotr Jordan Śliwiński OFMCap, Elżbieta Kot, Dominika Kozłowska
Grzechy w kratkę
Bardzo ciężkie grzechy
 
Stan rozpaczy to całkowity brak nadziei, czyli siły, która mogłaby mnie z rozpaczy wyciągnąć.
 

Są grzechy, które bezpośrednio prowadzą do ekskomuniki, na przykład przeprowadzenie aborcji. Jakie są pozostałe przypadki?
 
Jest tak zwana ekskomunika latae sententiae, czyli kara za przestępstwo w rozumieniu prawa kanonicznego. Latae sententiae spada na kogoś przez sam fakt popełnienia czynu – przestępstwa. Ta kara nie musi być ogłoszona. Jest jeszcze ekskomunika ferendae sententiae – trybunał kościelny ogłasza, na kogo ją nałożono.
 

Ale czy ta osoba musi mieć świadomość, że popełniając dany czyn, wpada w ekskomunikę?
 
Tak, musi mieć świadomość. Poza tym musi być pełnoletnia w rozumieniu prawa kanonicznego i musi być katolikiem. Twierdzenie, że Ali Agca wpadł w ekskomunikę, bo dokonał zamachu na papieża, jest bzdurą, skoro Agca nie jest katolikiem. Ale w przypadku katolików jedną z przyczyn ekskomuniki jest zamach czy napad na papieża. Większość tych ekskomunik dotyczy grzechów, które popełnić mogą kapłani. Jest to, na przykład, rozgrzeszenie wspólnika z grzechu nieczystości – kiedy kapłan współżyje z kimś i rozgrzesza tę osobę.
 

Ta osoba jest ważnie rozgrzeszona?
 
Też wpada w karę, ale innego typu. Przyczyną ekskomuniki jest także bezpośrednia zdrada tajemnicy spowiedzi i aborcja, z tym, że zwolnienie z tej kary nie jest w tym wypadku zastrzeżone dla Stolicy Apostolskiej, a dla biskupa. Zbezczeszczenie postaci Najświętszego Sakramentu wiążę się z ekskomuniką, której zdjęcie zastrzeżone jest dla Stolicy Apostolskiej.
 

Czy duchowny, który występuje ze stanu kapłańskiego, jest objęty ekskomuniką?
 
W przypadku usiłowania zawarcia związku małżeńskiego. Samo wystąpienie powoduje suspensę – karę przeznaczoną dla duchownych, którzy wykraczają przeciw takim czy innym kanonom, zabraniającą wypełniania jakichkolwiek funkcji kapłańskich.
 

A czy może przystępować do sakramentów?
 
To zależy od indywidualnego przypadku.
 

Kto może rozgrzeszyć z grzechu skutkującego ekskomuniką?
 
Jest taki dokument Konferencji Episkopatu Polski z 1983 roku, mówiący, że z mocy prawa rozgrzeszenia mogą udzielać: dziekan, czyli zwierzchnik dekanatu – grupy parafii na terenie diecezji, wicedziekan, prowincjałowie, wyżsi przełożeni instytutów kleryckich, kanonicy penitencjarze, czyli kapłani, którzy posiadają specjalne uprawnienia nadane przez biskupa. Na przykład w kościele Mariackim spowiada kanonik penitencjarz.
Ponadto każdy kapłan może rozgrzeszać z takiego grzechu w okresie misji i rekolekcji albo przy spowiedzi generalnej, przy czym przez spowiedź generalną rozumie się spowiedź przynajmniej z jednego roku.
Część zakonów żebraczych, na przykład, mój zakon, kapucyni, ma przywilej rozgrzeszania z tego grzechu, co roku odnawiany przez Stolicę Apostolską. A więc wszyscy kapłani mojego zakonu na całym świecie mają ten przywilej.
 

Czy każdy czyn bezpośrednio przeciwko któremuś z przykazań jest grzechem ciężkim?
 
Każdy czyn? No nie. Na przykład, kłótnia z rodzicami czy kradzież cukierka nie jest grzechem ciężkim. Oczywiście są grzechy, o których możemy tak jednoznacznie powiedzieć. Ktoś świadomie kogoś zabił, popełnił zdradę małżeńską – tu nie ma o czym dyskutować. Podobnie ma się rzecz z grzechami skierowanymi bezpośrednio przeciw Bogu: bluźnierstwo, zaparcie się wiary, obcy kult. W sytuacjach wątpliwych zawsze lepiej w takich sytuacjach słuchać sumienia – nie forsować go, nie stwierdzać: „Sumienie mi coś wyrzuca, niepokoi mnie, ale co tam”. Jeżeli widzimy, że w naszym rozeznawaniu duchowym cały nacisk kładzie się jedynie na usprawiedliwianie mnie, a nie na rozeznawanie, to zalecałbym, żeby pójść do sakramentu pokuty i porozmawiać o tych wątpliwościach ze spowiednikiem. Wrażliwość sumienia może być uciążliwa, ale jednak jest olbrzymią wartością.
 

Mówi się, że powtarzający się grzech lekki może stać się ciężki. Czy tak jest rzeczywiście?
 
Na przykład ktoś się nie modli. Zasadniczo to nie jest grzech ciężki. Nawet jeśli powiem: „Będę dzisiaj cały dzień oglądał telewizję i nie będę modlił”. Ale jeżeli będę mówił tak przez miesiąc, to zaczyna się to stawać pewną zuchwałością: „Po co mi ten Pan Bóg?” i to już jest poważniejsza sprawa. Ale trudno powiedzieć, ile grzechów lekkich składa się na jeden ciężki. Sakrament pokuty to nie apteka.
 

Co to jest grzech przeciw Duchowi Świętemu?
 
Doskonale o tym pisze papież Jan Paweł II w Dominum et Vivificantem. Odwołuje się do fragmentów Ewangelii, w której Chrystus mówi, że bluźnierstwo przeciw Duchowi Świętemu nie będzie odpuszczone (por. Łk 12, 10). Niemożność odpuszczenia tego grzechu wynika z samego jego charakteru – całkowitego zamknięcia się na nawrócenie. Dwie postacie takiego postępowania to: zuchwała wiara w miłosierdzie Boże – cokolwiek będę robił, Bóg mi i tak to wybaczy, albo rozpacz – już nie ma ratunku, choćbym nie wiem jak żałował, Bóg mi tak nie wybaczy.
 
„Bluźnierstwo przeciw Duchowi Świętemu polega więc w konsekwencji na radykalnej odmowie przyjęcia tego odpuszczenia, którego wewnętrznym szafarzem jest Duch Święty, a które zakłada całą prawdę nawrócenia, dokonanego przezeń w sumieniu. Jeśli Chrystus mówi, że bluźnierstwo przeciw Duchowi Świętemu nie może być odpuszczone ani w tym, ani w przyszłym życiu, to owo »nie-odpuszczenie” związane jest przyczynowo z »nie-pokutą” – to znaczy z radykalną odmową nawrócenia się. Ta zaś oznacza odmowę sięgnięcia do źródeł Odkupienia, które „zawsze” pozostają otwarte w ekonomii zbawienia, w której wypełnia się posłannictwo Ducha Świętego. Paraklet ma nieskończoną moc czerpania z tych źródeł: »z mojego weźmie« – powiedział Jezus. W ten sposób dopełnia On w ludzkich duszach dzieła Odkupienia dokonanego przez Chrystusa, rozdzielając jego owoce. »Bluźnierstwo” przeciw Duchowi Świętemu jest grzechem popełnionym przez człowieka, który broni rzekomego »prawa« do trwania w złu, we wszystkich innych grzechach, i który w ten sposób odrzuca Odkupienie. Człowiek pozostaje zamknięty w grzechu, uniemożliwiając ze swej strony nawrócenie – a więc i odpuszczenie grzechów, które uważa za jakby nieistotne i nieważne w swoim życiu. Jest to stan duchowego upadku, gdyż bluźnierstwo przeciwko Duchowi Świętemu nie pozwala człowiekowi wyjść z samozamknięcia i otworzyć się w kierunku Boskich źródeł oczyszczenia sumień i odpuszczenia grzechów” (Jan Paweł II, Dominum et Vivificantem, 46).
 

A co to znaczy, że grzech przeciw Duchowi Świętemu nie może być odpuszczony? To dość przerażające.
 
Oznacza to, że człowiek znajduje się w takiej sytuacji, która jest zamknięciem się na łaskę Boga, na przyjęcie przebaczenia. O przebaczenie trzeba pokornie poprosić, a taki człowiek tego nie uczyni, gdyż nie uznaje takiej prośby za celową ze względu na zuchwałość bądź rozpacz. Ta sytuacja jest bardzo trudna. Trudno wtedy tutaj o jakiekolwiek przebaczenie. Jednak i w takiej sytuacji zdarza się niepokój sumienia, który może prowadzić do nawrócenia. Do świętego Leopolda Mandicia przyszedł człowiek, wyznając, że w pewnym momencie nie doprowadził kapłana do swojego umierającego przyjaciela. On wraz ze swoim przyjacielem postanowili zostać ateistami, konsekwentnymi, odrzucić całą religię. Bóg jest niepotrzebny! Przyjaciel miał wypadek i był umierający, odczuwał potrzebę nawrócenia i prosił, żeby przyprowadzono kapłana. A ten drugi powiedział: „No jak? Przecież myśmy się zobowiązali”, i odmówił. Ale to go niepokoiło, i przyszedł bynajmniej nie spowiadać się, ale porozmawiać z ojcem Leopoldem. Nawrócił się, widząc jak ów święty kapucyn pod wpływem jego opowieści zaczął płakać.
 

Trudno mimo wszystko wskazać winę człowieka, który mimo wszelkich chęci nie jest w stanie uznać argumentów, że coś, co czyni, jest grzechem, na przykład rozwód, antykoncepcja, wolny związek.
 
To jest zupełnie inna sytuacja. Grzech przeciwko Duchowi Świętemu to jest sytuacja totalnego wewnętrznego zafałszowania. Natomiast w takim wypadku konieczna jest refleksja nad postawą wiary tej osoby. Wiara nie może się opierać jedynie na ważeniu argumentów, rodzi się bowiem pokusa ustanowienia siebie samego ostatecznym autorytetem w rozstrzyganiu tego, co słuszne, dobre, czemu należy się podporządkować we własnych decyzjach moralnych.
 

Dużo trudniejszą sytuacją jest rozpacz. Stan rozpaczy to całkowity brak nadziei, czyli siły, która mogłaby mnie z rozpaczy wyciągnąć.
 
Ale rzadko jest tak, że zupełnie nie ma nadziei, boję się iść do spowiedzi i nawet mówić o tym. Polecam tu książkę Josepha Tissota Sztuka korzystania z własnych błędów. Oparta jest na myśli świętego Franciszka Salezego, który pokazuje, że nawet wielokrotne upadanie nie musi prowadzić do beznadziejności. Ten własny, wielokrotny upadek może być szansą stanięcia w prawdzie i w pokorze przed Bogiem. Święty Franciszek Salezy pisze, że takie doświadczenie jest nieraz straszne, ale im szybciej stanie przed Bogiem, tym szybciej będzie mógł iść dalej, będzie mógł wychodzić z tej rozpaczy. Często, rozpaczając nad grzechem, wpada się w pokusę opłakiwania bardziej siebie niż swojego grzechu. Mogę się smucić z powodu grzechu na tej zasadzie, że jestem taki kiepski i totalnie beznadziejny, czyli to jest ten smutek, który mnie koncentruje na sobie…
 

Ktoś traci dziecko i wpada w rozpacz. Czy można go za to winić?
 
To jest coś innego – rozpacz ze względu na doświadczenie zła, zła metafizycznego. Inaczej jest w przypadku zła moralnego – ja popełniam grzech, ja wiem, że jestem jego autorem, i dlatego wpadam w rozpacz. Ta rozpacz może się potęgować, jeżeli widzę ślady mojego grzechu na kimś innym, na przykład grzechów alkoholików na najbliższej rodzinie. Zwłaszcza gdy próbują wychodzić z nałogu, to ta świadomość bardzo mocno im ciąży. Ja osobiście często się za takie osoby modlę i proszę też innych o modlitwę. Ważna jest dla nich świadomość, że zawsze mogą do spowiednika przyjść.
 

Ostatnio wiele pisze się o tym, że negatywne emocje, na przykład, irytacja, złość, gniew same w sobie są grzechem. Czy złość jest grzechem, czy tylko skutki złości, na przykład to, że kogoś obraziłam podczas kłótni? Ludzie się często spowiadają z uczuć, a nie z czynów, a to czyny są grzechami.
 
Naturalnie uczucia jako takie nie są grzeszne. Pamiętajmy, że z tych uczuć może potem wyniknąć konkretne działanie, które uderza w konkretnego człowieka. Emocje zresztą nie muszą skutkować czynną agresją. Może to być agresja bierna: „Nie będę z tobą gadać przez najbliższe dwa tygodnie”. Stąd ciche dni. Albo inaczej: „Nie pozwolę się przeprosić”. Sartre opisuje taki subtelny sposób panowania nad drugim człowiekiem. Polega on na strategii niedawania okazji do przeproszenia, pojednania komuś, kto nam zawinił. Ten, wobec kogo zawiniono, podsyca w ten sposób poczucie winy w tym, kto zawinił. To jednak nie jest postawa ewangeliczna.
 
strona: 1 2 3 4 5 6 7 8 9



 
 
   Reklama   |   Wspomóż nas   |   Kontakt   |   Księga Gości   |   Copyright (C) Salwatorianie 2000-2022   |  Facebook